wnie dlatego, że, co rzecz dziwna, nigdy lepiej nie spełniał swej pracy, z upartą skrupulatnością doszukując się wszędzie każdego zaginionego centyma, z doskonałą jasuością przy najzawilszem zestawianiu rachunków. A twarz spokojną miał, pogodną, wypoczętą, jak gdyby nigdy żadna burza nie wstrząsnęła dotąd jego sercem; żył dalej życiem machinalnem, ciasnem, jak manjak utajony, furyat może, choć to było dla wszystkich tajemnicą.
Od kilku lat wszakże w istnieniu Morange’a zaszło ważne zdarzenie. Jakkolwiek był on powiernikiem Konstaucyi, jakkolwiek uczyniła go swym sługą mocą tytańskiej siły swej woli, zwolna przywiązał się on namiętnie do Hortensyi, córeczki Dyonizego. W miarę jak ją widział wzrastającą w jego oczach, wyobraził sobie, że odnajduje w niej Reginę, tak bardzo opłakiwaną córkę.
Miała ona teraz dziewięć lat a ilekroć ją spotkał, zawsze doznawał wielkiego wzruszenia, zawsze zachwycał się nią jednako; rozrzewniającym był ten zachwyt i to przywiązanie biedaka, tem więcej, że całe owo podobieństwo było poprostu tylko złudzeniem, dwoje tych dzieci bowiem w niczem nie były podobne do siebie; jedna była niegdyś brunetką, druga natomiast niemal blondynką.
Mimo okropnego swego skąpstwa obsypywał Hortensyę lalkami, cukierkami, przy wszystkich
Strona:PL Zola - Płodność.djvu/1034
Ta strona została skorygowana.