Nie odpowiedziała mu odrazu. Pochyliła się tu płomieniowi kominka, jak gdyby poprawiała tam jakąś głownię, w rzeczywistości zaś chcąc tym sposobem zyskać na czasie, aby módz się zastanowić jeszcze. Po co zaraz wtajemniczać go we wszystko? Trzeba to będzie zczasem; kiedyś zmuszoną będzie przecież powiedzieć mu wszystko, jeżeli chce, aby w całej tej sprawie stanął całkowicie po jej stronie i mógł jej służyć dobrze. Ale dziś, nic to pilnego jeszcze, nic nie nagli i zdawało jej się, że postępuje nad zwyczaj zręcznie, przyspasabiając grunt tylko po prostu.
To pewien młody człowiek, którego los wzruszył mnie szczerze z powodu dawnych wspomnień... Przypominasz pan sobie może dziewczynę, która tu pracowała kiedyś, och! bardzo już dawno, ze trzydzieści lat temu przynajmniej, Norynę Moiueaud, jedną z córek starego Moineanda?
Podniósł żywo głowę, patrzał na nią szeroko rozwartemi oczyma, jakby nagły błysk jakiś rozświecił jego pamięć. I zanim nawet rozważył doniosłość słów swoich, zdradził się w tym okrzyku zdziwienia.
— Aleksander-Honoryusz, syn Noryny, dziecko wychowane w Rougemont!
Tak zaskoczona upuściła szczypce, oczyma szukając jego oczu i przeglądając go do dna duszy badawczem spojrzeniem.
Strona:PL Zola - Płodność.djvu/1038
Ta strona została skorygowana.