Strona:PL Zola - Płodność.djvu/1048

Ta strona została skorygowana.

nie przemówił nic; zwykła walka słabego mężczyzny, zgnębionego przez wolę kobiety.
— Zatem, mój przyjacielu, rzecz umówiona — podjęła łagodnie — liczę na ciebie najpierwej, że przyjmiesz Aleksandra jako urzędnika do swego biura... Zobaczysz go tutaj w tym pokoju, którego z tych dni o piątej wieczorem, kiedy zmrok zapadnie, bo chciałabym, żeby z początku nikt nie wiedział, że to ja się nim zajmuję. Może zechcesz naprzykład pojutrze wieczór?
— Pojutrze wieczór, kochana pani, jak się pani podobać będzie.
Nazajutrz Morange okazywał się tak wzburzonym, że odźwierna w jego domu, która rozciągała nad nim swą opiekę, wyraziła mężowi swe obawy co do niego: z pewnością nasz lokator będzie miał jaki atak, bo zapomniał włożyć kamaszy, kiedy dziś rano schodził sobie po wodę a i twarz miał jakąś zmienioną, mówił ciągle półgłosem coś do siebie.
I stała się dnia tego rzecz niesłychana: po śniadaniu zasiedział się w domu tak, że blizko o godzinę spóźnił się do biura; bezprzykładna to była z jego strony nieakuratność, której podobanej w fabryce nikt nie mógłby przytoczyć.
Jak gdyby burza jakaś w nim szalała, szedł na oślep prosto przed siebie i znalazł się na moście Grenelle gdzie go raz już Dyonizy ocalił od pociągającej go ku sobie wody. Tu jakaś siła przywiodła go na toż samo miejsce, przechylił się