Strona:PL Zola - Płodność.djvu/105

Ta strona została skorygowana.

no czas tracisz, nic z tego nie będzie... dość jest kobiet włóczących się po ulicach, bym sobie brał z pomiędzy nich, gdy mam na to ochotę. A jednak postawiła na swojem, rzuciłem się na nią dzisiaj, jakeś to widział na własne oczy... zatem wszystko się odbędzie za chwilę, bo zgodziła się przyjść do mojego mieszkania, które mi jest potrzebne w takich razach... Wiem, że robię głupstwo, ale trudno, mam na nią ochotę, a przecież nie jestem z drzewa... Mam taką naturę, że gdy mi jaka kobieta wpadnie w oko, to muszę ją mieć, bo inaczej chybabym zwaryował. Chociaż blondynki dotąd nie bardzo na mnie działały, ale ta... no, ciekaw jestem, jaką jest... Co?... jak ty myślisz?... ona musi być bardzo zajmująca...
Wtem, nagle, jakby sobie przypomniał o rzeczy niesłychanie ważnej:
— A wiesz, ja nie pierwszy tam będę... Wybadałem ją... Otóż, mając lat szesnaście, miała kochanka. Obałamucił ją, czy też ona zbałamuciła syna szynkarza, w którego domu mieszka rodzina Moineaud, kupiąc się w trzech małych izdebkach. Niewiniątek nie pożądam, dziewic nie poszukuję... nie lubię tego, zbyt trzeba się mieć z tem na baczności, bo można sobie sprowadzić więcej kłopotu na kark, aniżeli wszystko było warte.
Mateusz słuchał z zakłopotaniem, wyprowadza-