Strona:PL Zola - Płodność.djvu/1069

Ta strona została skorygowana.

żąca, skoro ją począł rozpytywać, naprzód podniosła ku niebu ręce: ona nie wie, gdzie się pan obraca, pan nigdy nie dawał swego adresu. Nakoniec, przejęta również przestrachem, zdecydowała się, pobiegła do swych pań, ciotki i siostrzenicy, których mieszkanie znanem jej było doskonale, ponieważ pani w nagłych wypadkach posyłała ją tam dawniej po męża; tam wszakże powiedziano jej, że wczoraj właśnie te panie wyjechały na tydzień do Nicei razem z panem; nie chcąc więc wracać bez nikogo z rodziny, powzięła dobry pomysł wstąpienia za powrotem do baronowej de Lowicz, którą przywiozła przemocą niemal, w swej dorożce.
Daremnie Boutan uorganizował naprędce pomoc. Kiedy Konstancya, po długich staraniach otwarła wreszcie oczy, wlepiła weń wzrok nieruchomy, poznała go niewątpliwie, potem zamknęła napowrót powieki. I od tej chwili zupełnie nie chciała już odpowiadać, z zaciętym uporem. Musiała słyszeć, nie mogła nie wiedzieć o otaczających ją dokoła i ratujących, ale uparcie chciała już uchodzić za umarłą, nie chciała dać najmniejszego znaku życia. Nie rozwarła już ani ust, ani powiek, jak gdyby opuściła świat, w niemej agonii ostatniej swej porażki.
Tego wieczoru Serafina nadzwyczaj była jakaś dziwaczna. Pochłaniała całe masy eteru, piła i teraz eter. Kiedy się dowiedziała o obu wypadkach nieszczęśliwych, śmierci Morange’a i Ale-