Strona:PL Zola - Płodność.djvu/1076

Ta strona została skorygowana.

wreszcie pomysł dawny ojca, zwalił go po to, aby na jego miejscu wystawić wielki młyn parowy z obszernemi budowlami, który kolejka podjazdowa połączyła ze stacyą w Janville. On sam stał się teraz poważnym, rozsądnym człowiekiem, odkąd był na drodze dorabiania się majątku, dzięki zwożonemu doń z całej okolicy zbożu; rozrósł się, utył, dochodząc teraz blizko do czterdziestki, z całego dawnego warcholstwa tylko pozostały mu nagłe uniesienia gniewu, którego wybuchy jedynie umiała poskramiać żona jego Teresa, kobieta o sercu czułem a stałem.
Ze dwadzieścia razy już omal nie zerwał zupełnie z swym teściem, który nadużywał względem niego przywilejów, jakie nadawały mu lat jego siedemdziesiąt. Dawny młynarz, nie mogąc przeszkodzić budowie nowego młyna, prorokował ciągle, że z tych inowacyi nic dobrego wypaść nie może, że tu niezawodną jest przyszła ich ruina a kiedy proroctwa jego się nie sprawdzały, szydził wciąż mimo to, wymyślał na nowe urządzenia obszernych budynków, wściekły, że znów się pomylił. Po raz drugi spotykała go porażka: nietylko cudowne niemal żniwa w Chantebled rok rocznie zadawały kłam jego twierdzeniom o bankructwie ziemi, tej nędznicy ziemi, gdzie, jak utrzymywał, nic się już rodzić nie chciało, ale jeszcze ot młyn jego, ten młyn, którym zawsze pogardzał, uważany przezeń za grat bezpożyteczny, te-