stratach sama umarła ze zmartwienia w pół roku zaledwie po mężu... Przez chwilę miałam zamiar zabrać ją z sobą do Rougemont, gdzie powietrze jest tak dziwnie zdrowe. U nas znajdziesz pan starców dziewiędziesięcioletnich. Proszę popatrzeć na la Couteau, ta żyć będzie dokąd zechce... O! to okolica tak przyjemna, raj prawdziwy!
I ohydne Rougemont, krwawe Rougemont wystąpiło przed pamięcią Mateusza, wznosząc spokojną wieżyczkę swego kościoła z pośród gładkiej równiny, gdzie leżał cmentarz, brukowany ciałami małych paryżan; to Rougemont, co pod kobiercem polnego kwiecia kryje okropne pobojowisko tylu morderstw.
— Pani nie ma dzieci ze swego małżeństwa? — spytał, chcąc powiedzieć cośkolwiek i nie znajdując na razie w swem zamyśleniu nic innego nad to pytanie.
Roześmiała się serdecznie, rozweselona, ukazując białe jeszcze zęby.
— O! nie, panie Froment, to już nie na mój wiek. A potem wiesz pan przecie, że są rzeczy, których się nie rozpoczyna na nowo... A propos, pani Bourdieu, ta akuszerka, którą pan znałeś, jeśli się nie mylę, umarła w naszych stronach w ładnej posiadłości, gdzie usunąwszy się od praktyki, żyła spokojnie już oddawna. Większe ona miała szczęście niż ta druga, le Rouche, mimo wszystko bardzo poczciwa w grun-
Strona:PL Zola - Płodność.djvu/1094
Ta strona została skorygowana.