bowiem, na czas nieobecności Andrei i dzieci, kucharkę, przez wyrozumowaną obawę pozadomowych kuchni.
— O! ja — rzekł Dyonizy — odkąd Marta z całą bandą przebywa w Dieppe, zamknąłem pałac zupełnie, stołuję się w restauracji.
— No, bo też z ciebie mędrzec — odpowiedział Ambroży z miną spokojnej otwartości. — Ja zaś, ak wiesz, wyznaję, że lubię użycie.. A teraz połykajcież coprędzej kawę i chodźmy.
Przybyli do Janvile pociągiem, przychodzącym o drugiej. Z ułożonego planu wypadało udać się najprzód do Chantebled, aby Dyonizy i Ambroży mogli przedewszystkiem pomówić z Gerwazym, wiedzieli bowiem, że on jest daleko łagodniejszym i sądzili też, że tu jest grunt podatniejszy do pojednania. Następnie dopiero pójdą do Grzegorza, wyłają go, narzucą mu warunki pokoju, mogące sprowadzić powszechnie porozumienie.
W miarę wszakże jak zbliżali się do folwarku, występowały coraz jaśniej trudności podjętego zadania, urastały i niepokoiły ich coraz bardziej. Z pewnością nie będzie to rzecz tak łatwa, jak sądzili zrazu. I sposobili się już na najcięższą walkę.
— Gdybyśmy tak najpierw zaszli do mamy — zaproponował Dyonizy. — Ucałowalibyśmy ją i toby dodało nam odwagi.
Ambroży uznał, że to myśl doskonała.
Strona:PL Zola - Płodność.djvu/1099
Ta strona została skorygowana.