Strona:PL Zola - Płodność.djvu/1105

Ta strona została skorygowana.

niu czegoś nieznanego, jakiegoś czegoś, czego dotąd nie posiadał.
A rodzice, widząc w nim wstręt do wszelkiego określonego zawodu, widząc jak sama już myśl o małżeństwie wydawała mu się czemś nieznośnem, nie gniewali się o to bynajmniej a przeciwnie, w duszy ułożyli projekt, że zachowują dla siebie wyłącznie tego ostatniozrodzonego, ten spóźniony dar życia, tak pełen dobroci i piękności. Alboż nie oddali światu i życiu wszystkich innych? Któżby nie wybaczył im tego egoizmu miłości, że chcą jednego bodaj zachować wyłącznie dla siebie, całkowicie dla siebie, że ten jeden wybraniec nie ożeni się, nic robić nie będzie, że on przyszedł na świat jedynie w tym celu rozkosznym, aby być przez nich kochanym i ich kochać wzajem?
Było to marzenie ich starości, dział, którego pragnęli od życia w nagrodę za tak długie wydawanie na świat dzieci, jedyne szczęście, które zapragnęli wynieść dla siebie z tego wszystko pochłaniającego bytu, co darzy wszystkiem i wszystko napowrót znów odbiera.
— Słuchajno, Benjaminku — podjął nagle Ambroży — ty, co się tak interesujesz naszym dzielnym Mikołajem, czy nie chciałbyś dowiedzieć się czegoś nowego o nim? — otrzymałem przedwczoraj właśnie o nim wieści... I słuszna, abym o nim pomówił cokolwiek, bo on jeden z całej rodziny nie może tu wśród nas stanąć dzisiaj,