Strona:PL Zola - Płodność.djvu/1111

Ta strona została skorygowana.

I przyszło mu na myśl urocze znów wspomnienie, ten szał uczucia i nadziei, co po tych wszystkich pięknych rezonowaniach, rzucił go napowrót w objęcia Maryanny, ufnej, odważnej w ten płomień wszechpotężny żądzy, co się domagała nowego znów dziecięcia, jeszcze jednej istoty pośród nieśmiertelnej kreacyi istot.
A potem po latach czterdziestu, okazało się, że jego szaleństwo było mądrością. Odniósł zwycięstwo dzięki tejże właśnie boskiej nieopatrzności; ubogi zwyciężył bogaczy, pilny siewca, rzucający pełną dłonią ziarno posiewu, pewny przyszłości, że w niej zbierze całkowite żniwo. I poczynał się znów dlań dzień nowy, dobry dzień dzisiejszy, który przeżył od dzisiejszego rana; widział go dokładnie z całem tem zwycięztwem, jakie mu on przynosił. Fabrykę Beauchênów on dziś posiadał przez swego syna Dyonizego, miał ją w tej chwili przed oczyma niby wielki gród pracy, z łoskotem jej maszyn potężnych, z nagromadzonemi jej milionami. Ów pałac Séguinów — wszakże dziś on posiadał go także przez swego syna Ambrożego, wspanialszy jeszcze, jeszcze bardziej pełen przepychu i zbytku, wzbogacony zdobyczami handlu ze wszystkiemi częściami ziemskiego globu. Młyn Lepailleurów wszakże również był teraz jego własnością przez syna Grzegorza, wzrosły w dziesięcioro w swej wartości i znaczeniu, otoczony nowem powodzeniem, niby ostatni dar fortuny, która przykłada