rękę pomocną do ludzkiej pracy, do usiłowań zwycięzkich.
Kara tragiczna, nadmierna może, uniosła z sobą smutną rodzinę Morange’ów, pośród burzy krwi i szaleństwa. I inne zaszły zmiany straszne wśród otaczającego go społeczeństwa, niejedno padło tam w przepaść: Serafina bezpożyteczne dotknięta w swej rozkoszy; rodzina Moineaud’ów rozproszona, stoczona jadem, zatruta oddechem swego otoczenia. I tylko on jeden, Mateusz, ostał się nietykalny, stał jako zwycięzca ze swą Maryanną wobec tego folwarku Chantebled, zdobytego przez nich na Séguinach, gdzie dziś panowały dzieci Gerwazego i Klary, przedłużając dynastyę ich rasy.
To było ich królestwo: pola rozlegały się jak daleko zasięgniesz okiem, tocząc fale bajecznej żyzności pod blaskiem pożegnalnym słońca, szumiały w dal opowieścią walk, bohaterskiego poczęcia się całego ich istnienia.
Ich obojga dziełem było przecież całe to z nicestwa stworzone dokoła życie, istoty, rzeczy, poczęte w potędze miłości, w energicznej ich woli, wszystko to, co zdziałali tutaj kochając, chcąc, działając, tworząc światek ten cały.
— Patrzajże, patrzaj — szepnął Mateusz szerokim gestem ogarniając cały ten widok — wszystko to z nas się zrodziło i trzeba nam dlatego kochać się dalej, trzeba nam być szczęśliwymi, aby to wszystko żyło i nadal.
Strona:PL Zola - Płodność.djvu/1112
Ta strona została skorygowana.