którego unikasz w domu, możesz mieć po za domem z którą z dziewczyn upatrzonych na ulicy. A jeżeli i z niemi używasz środków ostrożności, to nie widzę upragnionej przez ciebie odmiany.
Beauchêne spoważniał, zdziwiony tą uwagą, której nie mógł przewidzieć.
— Zapewne, że człowiek uczciwy nie chce dziewczyny narazić na kłopot... Ale wiadomem jest, że te dziewczyny nigdy nie mają dzieci... Wreszcie, płaci się im, zatem to już ich sprawa urządzić się jak chcą i przewidzieć ryzyko swojego rzemiosła. Zastanów się i nad tem, że taką dziewczynę traci się zaraz z oczu, zatem nie wie się nawet, czy zaszła w ciążę... a jeżeli się ją spotka później wypadkowo i jest ciężarna, to nie może udowodnić, kto jest tego sprawcą, bo sama nie wie, komu ojcowstwo ma przypisać. Dziecko takich, kobiet jest niczyje, wreszcie, to nigdy się z niemi nie zdarza...
Uspokojony, upewniony własnemi słowami, niezdolny do skrupułów, gdy szło o zaspokojenie rozbudzonego szału, przystanął na rogu ulicy Caumartin. W jednym z domów przy tej ulicy, w głębi podwórza, miał wynajęty pokój dla dogodności schadzek, a stróżka trudniła się utrzymywaniem w nim porządku. Uznając, że nie warto się krępować z własną robotnicą, kazał Norinie czekać na chodniku przed bramą.
Mateusz już zdaleka poznał Norinę, stojącą pod
Strona:PL Zola - Płodność.djvu/112
Ta strona została skorygowana.