Strona:PL Zola - Płodność.djvu/1139

Ta strona została skorygowana.

go olbrzyma, ach! jakiż to obszar przeczysty, jaki swobodny wzlot ku nieskończoności! Dolina otwiera się, dolina bez końca, oddala, zda się, granice widnokręgu, bez przeszkód, ni granic! Płaszczyzna wciąż jest płaszczyzną, pola ciągle przedłużające się nowemi polami, bruzdy biegnące w dal prosto wyciągnięte, jak okiem zasięgniesz, gdzie pług musiałby chyba przez całe miesiące orać, aby dosięgnął ich końca. Tam zbierać się będzie pożywienie dla całego wielkiego ludu w dniu, kiedy na seryo zabiorą się ludzie do jej uprawy z pewną odwagą i nauką pewną, bo dziś to jeszcze dziewicze królestwo, takie, jakiem je stworzyła dobra rzeka olbrzymia przed tysiącami lat. Jutro to królestwo należeć będzie do rolnika, który odważy się wziąć je w posiadanie, wykroić sobie w niem włość własną, tak obszerną, o jakiej zamarzyć może tylko siła jego pracy, nie już z hektarów, ale z mil uprawnych pól złożoną, falującą wieczystemi żniwami... A jakiż powiew szeroki wśród tych bezmiernych obszarów, co za uciecha módz odetchnąć całym tym bezmiarem swobodnego, rozległego powietrza, módz całą nieskończoność wchłonąć w płuca; jakie to silne i zdrowe życie tam, gdzie się już nie żyje tak gromadnie, gdzie jeden nie naciska na drugiego, gdzie człowiek czuje się wolnym, potężnym, panem tej części ziemi, której zapragnął, pod tem słońcem, co przyświeca wszystkim!
Benjamin upojony był tem wszystkiem co sły-