Strona:PL Zola - Płodność.djvu/1149

Ta strona została skorygowana.

Marjanna powstała również i rzekła zkolei
— Za zdrowie waszych żon i waszych córek, waszych małżonek i waszych matek! Za zdrowie tych, które będą kochały, które obdarzać was będą dziećmi, które przymnożą życia światu, zwiększą dział możliwego szczęścia na ziemi.
Na tem zakończyła się uczta, powstano od stołu, cała rodzina rozsypała się swobodnie po tarasie. Mateusza i Maryannę otoczył tryumfalnie raz jeszcze tłum dzieci ich dokoła. Ten tłum to była fala płodności zwycięzkiej, cały ludek szczęśliwy, zrodzony z ich krwi i kości, otaczający ich teraz swą radością, duszący swemi pieszczoty.
Dwadzieścia ramion razem wyciągało ku nim ręce, podawało im do pocałunku główki jasno i czarnowłose. Oni w swym wieku, w szczęśliwym powrocie ku latom dzieciństwa, niezawsze rozpoznawali te główki różnorodne dzieci. Mylili się, mieszali ich imiona, brali jednych za drugich. Śmiano się, poprawiano omyłki, odwoływano się do ich pamięci.
I oni śmieli się tak samo, bawili własnemi pomyłkami. To już rzecz mniejszej wagi jeśli niezawsze wiedzą które jest którem, boć to przecie zawsze jedno z ich plonu.
Dalej były tam jeszcze kobiety brzemienne wnuczki, prawnuczki, które przywoływali do siebie, które chcieli ucałować także, by tym pocałunkiem przynieść szczęście tym wszystkim dzie-