Strona:PL Zola - Płodność.djvu/133

Ta strona została skorygowana.
V.

Noc była bezksiężycowa, lecz gwiazdy świeciły tak jasnem i czystem światłem, że widzieć można było całą okolicę niezmiernie daleko, widnokrąg zdawał się rozszerzać w miękiem niebieskawem świetle. O godzinie dwadzieścia minut po jedenastej Maryanna już była na moście rzeczki Yense, na połowie drogi pomiędzy stacyą Janville i Chantebled, pawilonem, jaki zamieszkiwała z mężem i z dziećmi. Teraz już cała ich czwórka spała pod opieką Zoe, chłopki, pomagającej Maryannie w domowem gospodarstwie. Pozostawiła Zoe z pończochą w ręku przy lampie, której światło można było widzieć zdaleka, błyszczące jak iskierka wśród ciemnej linii lasu.
Maryanna każdego wieczoru przychodziła tutaj na spotkanie Mateusza, wracającego o godzinie siódmej. Zdarzało się nawet, że brała z sobą dwoje najstarszych dzieci, Błażeja i Denizego będących bliźniętami. Powrót z nimi do domu bywał powolny, bo chłopcy, zmęczeni już przebytem kilometrem, powłóczyły nogami, ponownie go przebywając, zwłaszcza, że teraz trzeba było