Maryanna dość obojętną była na to co się dzieje u innych, bo przedewszystkiem zajmował ją on, ich dzieci, więc nie dopytując się o znajomych, szepnęła:
— Czy ci wypłacono twoją miesięczną pensyę?...
— Tak, bądź spokojna.
— Jestem spokojna, tylko wiesz, że nie lubię długów...
Po chwili znów spytała:
— A obiad z klientem?... Czy wszystko dobrze się załatwiło?... Trochę się bałam, że Beauchêne ciebie przetrzyma: że nie zdążysz na ostatni pociąg...
Czuł, że się rumieni a serce go zabolało wyrzutem, gdy odpowiedział, że tak, wszystko dobrze się załatwiło. By uniknąć rozmowy w tym kierunku, stawił jej pytanie:
— A ty, moja najdroższa, jakże opędziłaś gospodarskie wydatki, mając trzydzieści susów całego majątku?...
— Nie żartuj z moich trzydziestu susów — zawołała, śmiejąc się. — Jedliśmy i pili wszyscy pięcioro, jak udzielni książęta i jeszcze mi pozostało sześć susów!
Opowiedziała, w jaki sposób zeszedł jej dzień z dziećmi a w każdem słowie dźwięczała prawda, czysta jak kryształ a więc co robiła, co mówiła, jak dzieci się sprawiały, najdrobniejsze szczegóły o domu i jego mieszkańcach. Wszyst-
Strona:PL Zola - Płodność.djvu/140
Ta strona została skorygowana.