Strona:PL Zola - Płodność.djvu/142

Ta strona została skorygowana.

wątpliwie, że dochody młynarzy byłyby o wiele znaczniejsze, gdyby zamiast reperować stary, zużyty mechanizm, zastąpili go nowym, udoskonalonym systemem i gdyby pola uprawiali racjonalnie, porzucając odwieczną rutynę, przyczyniającą się do wyczerpania urodzajności gruntu. Ale Franciszek Lepailleur miał wstręt do pracy, a zarazem pogardę do roli. Był chłopem znużonym wymaganiami tej kochanki, zbyt umiłowanej przez ojców i znienawidził ją za ich trudy, niewdzięcznie przez nią wynagradzane. Już w nią nie wierzył i klął, że przestała być urodzajną, że jest zużytą i złą, jak stare krowy, które się zabija, nie mając z nich pożytku. Narzekał na bankructwo ziemi, na próżne sypanie w nią ziarna, na niebo zaniedbujące się w swoich powinnościach, na pory roku nie stałe w swych naturalnych odmianach, wszystko podług niego się składało, by umyślnie szkodzić rolnikom, wierzył w złe potęgi, które jakby urok zesłały na lud wiejski, głupio zawzinający się, by dogodzić niewdzięcznicy, nie pomnej na trudy zroszone krwią i potem kochanków.
— Wyobraź sobie — mówiła dalej Maryanna — ta pani Lapailleur przyszła ze swoim trzyletnim Antosiem, więc zapytałam się, kiedy mu da brata albo siostrę? Oburzyła się, zapewniając, że ani myśli mieć więcej dzieci. Taka młoda kobieta i już nie chce być matką!... Dopiero co skończyła lat dwadzieścia cztery, a jej mąż ma lat