jednym synie i jednej córce! Nawet ci Lepailleur, właściciele młyna, stawiają się od nas wyżej i bądź przekonana, że ona przyszła dziś do ciebie z kilkoletnim synkiem i zawiadomiła cię, że nie chce mieć więcej dzieci, byś zrozumiała, że nasze liczne potomstwo wzbudza w niej obawę co do pieniędzy, które jesteśmy jej winni... Ach, mają oni wszyscy słuszność! bo nigdy nie będę właścicielem zakładu ani pałacu a nawet młyna i nigdy nie dojdę do zarabiania dwunastu tysięcy rocznie! Inni mają bogactwa, dobrobyt a my nie mamy nic, jest to prawda jasna jak słońce! Prawdopodobnie podzielałbym twoje zapatrywania i wesołobym znosił nasza ubóstwo, lecz mam wyrzuty sumienia, gdy się zastanowię, że nasza nędza pochodzi z własnej naszej winy. Tak, tak!... zawiniliśmy brakiem oględności... inni umieją przewidywać, iż zabezpieczają się wiedzeni rozsądkiem...
W miarę jak mówił, Maryanna patrzała na niego ze wzrastającem zdziwieniem. Usiadła teraz na łóżku, ciemny warkocz bujnych włosów wił się po białem, jędrnem jej ciele a czarne oczy, szeroko rozwarte, płonęły w mlecznej cerze jej twarzy.
— Co tobie się dzisiaj stało?... — powtórzyła. — Ty, taki dobry, taki zawsze zadowolony i szczęśliwy, pomimo naszego ubóstwa, mówisz dziś jakby słowami kuzyna Beauchêne. Musiałeś mieć jakieś niepowodzenia w robocie?... Źle ci było dzi-
Strona:PL Zola - Płodność.djvu/151
Ta strona została skorygowana.