Strona:PL Zola - Płodność.djvu/155

Ta strona została skorygowana.

scy inni praktykują, Ty nigdy nie przestaniesz być moją najdroższą i bardzo pożądaną...
Przygarnąwszy ją mocno do siebie, szukał ust, by złączyć się z nią pocałunkiem; ona, nieco się wyrywając buntującem się ciałem, z żalem w sercu szeptała:
— Jak chcesz... wiem, co chcesz powiedzieć... Od ciebie wszystko zależy... wszak ty masz całą odpowiedzialność...
Wybuchnęła płaczem a chcąc łzy powstrzymać, przycisnęła twarz do jego piersi. Wzruszony jej żałością i głębokością przyczyn, których nie byłaby nawet w możności sformułować, współczuł jej, doznając teraz tejże samej co ona odrazy do wszelkich granic, tamujących i ograniczających ich miłosne porywy. Był mocno z siebie niezadowolony, zrozpaczony.
— Nie płacz, ukochana... Jestem niedorzeczny, niepoczciwy, mówiąc do ciebie brutalnie o tych rzeczach, gdy tak mile przytulasz się do mnie. Zastanowisz się nad tem wszystkiem i kiedyś później znów z sobą o tem pomówimy.. Ale teraz nie martw się, ukochana moja... i zaśnij spokojnie.. ułóż główkę na mojem ramieniu... wiesz, tak jak to umiesz... jak po wielkich naszych wieczornych pieszczotach...
Mieli oni rzeczywiście zwyczaj zasypiania w takiej pozie. Maryanna z lubością wyszukiwała sobie kącik na ramieniu Mateusza a on, trzymając ją w objęciach, nadsłuchiwał, czy już zasnęła,