opływało w dostatkach tam, gdzie sto tysięcy musiałoby przymierać z głodu, dlaczegóż nie przypuścić, iż te sto tysięcy nieszczęśliwych, zrodzonych nadto, nie miałoby dostatecznej energii dla zapewnienia sobie własnego losu i używania życia w równie pomyślnych warunkach, jak owe dziesięć tysięcy, którym rodzice zapewnili dobrobyt, gwałcąc prawa natury?... W ten sposób odwróciwszy kwestyę, Mateusz odetchnął wyswobodzony. Nabrał pewności, że ród ludzki osiągnął cywilizacyę siłą swej płodności. Właśnie ten nadmiar istot, to pozorne przeludnienie popycha najnędzniejszych ku czynom dążącym do zdobycia sobie miejsca i przynależnego działu szczęścia. Pragnienie to podbudzało całe narody i popycha jedne za drugiemi, wzmacniając w nich żądzę zdobycia prawdy i sprawiedliwości. Trzeba przeludnienia, by ewolucya mogła być dokonaną, by ludzkość zapanowała nad światem, zapełniając go ludem, zbratanym myślą swego przeznaczenia, zadowolonym z życia i zdrowej pracy, zapewniającej ogólny dostatek. Ponieważ płodność wytwarza cywilizacyę i jedna od drugiej jest zawisłą, przewidzieć można dzień, gdy spełnionem zostanie zadanie i na zaludnionej ziemi żyjący bratni naród, ustanowi przynależną równowagę. Lecz przed tą spodziewaną epoką, od której nas przedziela niewiadoma ilość tysięcy lat, pożądanem jest, dobrem i sprawiedliwem, by nie marnowało się żadne urodzajne ziarno. Nie-
Strona:PL Zola - Płodność.djvu/158
Ta strona została skorygowana.