Strona:PL Zola - Płodność.djvu/184

Ta strona została skorygowana.

figury. Lecz pomimo to, znać było, że przebywa ostatnie miesiące ciąży, wiedziała o tem i sama żartowała ze swoich ruchów, idąc powoli i chwiejąc się w biodrach. Widok jej był wzruszający. Na pięknej, łagodnej jej twarzy widać było wysiłek dobrego humoru, skrywający niedomaganie a pomimo to wyraźne zmęczenie ciała, wynikające z daru płodności, czyniło ją szanowną i godną uwielbienia. Osoby spacerujące, zachwycone jej pięknością, odwracały się za nią, lecz w miarę, jak tłum się zwiększał, pokazywano ją sobie nieledwie palcami i jawiły się drwiące uśmiechy, zwłaszcza gdy spostrzegano czworo dzieci przed nią idących. Już ma takie stado a zachciało się jej jeszcze piątego dziecka! Uważano to za coś bardzo śmiesznego i drwiono półgłosem. A znaleźli się i tacy, którzy wprost oburzali się, mówiąc pomiędzy sobą, że nie powinno być dozwolone popisywać się ludziom z tak gorszącą nieostrożnością, dającą zły przykład. Tak więc mnożyły się uwagi, drwiny, śmiechy lub współczucie. Biedna kobiecina! Taka ładna, taka młoda i już na urodzeniu piątego dziecka! A jednak mąż wygląda na przyzwoitego człowieka! Mateusz i Maryanna słyszeli, albo domyślali się, co o nich mówiono, lecz nie zważając na otoczenie, uśmiechali się do siebie, bynajmniej nie zamierzając poprawić się ze swoich grzechów w przyszłości. Przeciwnie, utrwalali się w przekonaniu, że płodność jest szczęściem a nie usu-