— To ja pani dziękuję za jej miłe wezwanie — odparła równie uprzejmie Maryanna. Ruch jest mi zalecony, więc przyszliśmy na piechotę i bardzo rada jestem z tego spaceru. O, gdyby pani chciała, to niezawodnie mogłaby odbywać codziennie przechadzki... silne postanowienie przełamuje chęć leżenia, zwykłą w naszym stanie...
Zaczęły z sobą rozmawiać a Mateusz, nie chcąc im przeszkadzać, wziął książkę leżącą na stoliku i wczytał się pilnie, by miały przekonanie, iż nie słyszy o czem mówią. Dotychczasowo mało się znały, bo nic nie było pomiędzy niemi wspólnego, ani pod względem idei, ani też sposobu życia, wszakże teraz nagle je zbliżyła jednakowość położenia. Walentyna pragnęła się dowiedzieć mnóstwa szczegółów, potrzebowała znaleźć uspokojenie i otuchę. Zaczęła mówić o doktorze Boutan, chcąc usłyszeć zapewnienie, że nigdy nie umarła żadna położnica przez niego doglądana i że niema zręczniejszego, niż on akuszera. Maryanna, zdziwiona temi pytaniami, zrobiła jej uwagę, że powinna znać sposób obchodzenia się doktora z choremi, ponieważ już dwukrotnie miała z nim do czynienia. Tak, niezawodnie, wszakże czuła, że ją to uspakaja, gdy słyszy pochwalne o nim zdanie innej kobiety, kilkakrotnie przez niego doglądanej. Zarzucała Maryannę pytaniami, powracając do każdego szczegółu, dopominając się o drobiazgowe określanie doznawanych symptomatów, o ścisłe oznaczenie miejsca
Strona:PL Zola - Płodność.djvu/202
Ta strona została skorygowana.