przy ulicy Roquepine... Jest to pierwszorzędne biuro w Paryżu i tam nigdy nikogo nie oszukano... Zatem, jeżeli pani pozwoli, to wybiorę mamkę co się zowie, najlepszą z całej okolicy... Znam się na tem i pani może mi zawierzyć.
Celestyna, widząc, że pani się waha, postanowiła opowiedzieć, jakim sposobem dziś właśnie la Couteau tutaj przyszła:
— Ona, wracając na wieś, zwykle wiezie tam niemowlę, dziecko mamki pozostającej w Paryżu, albo też dziecko osób, nie mających możności trzymania mamki u siebie a więc oddających je na wychowanie poczciwym ludziom, którzy się tem trudnią. Więc la Couteau wstąpiła mnie odwiedzić, bo my z jednej wsi jesteśmy a przechodzić musiała tędy, gdyż zabrać ma a sobą dziecko pani Menoux...
Walentyna, interesująca się teraz połogami i ciążą wszystkich kobiet, które znała lub widziała, przerwała Celestynie wykrzyknikiem:
— Więc niciarka już jest po połogu! Dlaczego mi o tem nie powiedziałaś?... Mów... jak się to odbyło?...
Owa pani Menoux, była żoną dawnego żołnierza, pięknego mężczyzny, który obecnie zarabiał sto pięćdziesiąt franków na miesiąc, jako dozorca w jednem z muzeów. Rozkochana w swoim mężu, pragnęła otoczyć go dobrobytem, więc założyła sklepik z nićmi i tasiemkami i sprzedając
Strona:PL Zola - Płodność.djvu/206
Ta strona została skorygowana.