tego ukryć, nawet przy ludziach obcych i dość było, aby przez chwilę był w domu, by stać się szorstkim, opryskliwym, nieledwie, że grubiańskim. Wytworność jego ułożenia była maską sztucznie podtrzymywaną a teraz, będąc wciąż rozdrażniony niespodziewaną ciążą żony, okazywał się jakim był rzeczywiście, to jest człowiekiem brutalnym i okrutnym, z nerwami nadwerężonemi skrajną rozpustą. Noce spędzone przy kartach, hulanki z kochankami, kładł na karb żony, obwiniając ją, że go do tego zmusza, będąc teraz niezdolną do żadnego użytku. Rąbanemi ostro słowy, dokuczał jej z zawziętością, zwłaszcza czując się zmęczonym życiem, jakie pędził po za domem. Skarżył się bezustannie, że jest coraz nieznośniejszą i że pożycie z nią równa się piekłu.
Podczas śniadania były chwile niezmiernie przykre. Kilkarotnie w trakcie ogólnej rozmowy, państwo Séguin wymienili pomiędzy sobą krótkie zdania, tnące jak ostrza szabli a wypadło to zawsze bez żadnego powodu, z byle jakiej okazyi, chociażby przy podawaniu jakiej potrawy, uwagi o rzeczach obojętnych, o pogodzie. Dla osób nieobeznanych z położeniem, mogło to nawet być niedostrzeżone, chociaż łzy dławiły głos biednej wciąż obrażanej kobiety, podczas gdy mąż szyderczo na nią spoglądając, z werwą podtrzymywał rozmowę, opowiadając wiadomości bieżące, rozprawiając o koniach, o literaturze i sztuce
Strona:PL Zola - Płodność.djvu/215
Ta strona została skorygowana.