zaś rzeczywiście bywał, tutaj coraz rzadziej od chwili gdy niespodziewana ciąża Walentyny stała się widoczną i odstręczyła go od dalszego prowadzenia miłosnej kampanii. Osądził, że najmądrzej będzie przeczekać złą porę, by później wrócić do rozpoczętego oblężenia. Lecz zjawiając się tutaj, był jeszcze słodszy i uprzejmiejszy niż zwykle, wiedząc, że Walentyna jest obecnie brutalizowaną przez męża a więc spragnioną słów pieszczotliwych.
— Ach droga pani! jeżeli nie często przychodzę to jedynie mając wzgląd na chwilowe pani niedomaganie... lękam się przyjść nie w porę... A prócz tego pani wie, że obecnie jestem niesłychanie zajęty, bo muszę bywać na wszystkich próbach w teatrze... moja szuka będzie już niedługo na afiszu...
Patrząc na nią jakby z oczarowaniem, zaczął ją odurzać komplementami cedzonemi w zachwycie:
— Jaka pani jest prześliczna w tej luźnej sukni, w której byłoby brzydko każdej innej kobiecie... Tak... tak... jesteś pani prześliczna... to słowo najlepiej określa teraźniejszą pani urodę... jeszcze nigdy nie wyglądałaś pani tak świeżo... tak uroczo...
Séguin parskał śmiechem, uważając słowa Santerre’a za zjadliwe kpiny. Pomimo swej tyranicznej zazdrości, Séguin nigdy nie przypuszczał by Santerre mógł być kochankiem jego żony,
Strona:PL Zola - Płodność.djvu/218
Ta strona została skorygowana.