ciażby chwilowo którą z młodych dziewczyn, pracujących u niego w zakładzie.
— Cóż to znaczy? — zawołał. — Proszę milczeć panno Eufrazyo... Prowadzisz się panna nieprzyzwoicie, przekraczasz przepisy, będziesz więc miała wytrącone dwadzieścia susów kary, a jeżeli jeszcze kiedy się to powtórzy, to przez tydzień nie będzie ci wolno przyść do roboty.
Dziewczyna z przerażeniem odwróciła się ku mówiącemu. Dusząc się ze złości, rzuciła mściwym wzrokiem na siostrę, lecz ta spokojnie uśmiechnięta, ufna w swoją urodę, patrzała wprost na pryncypała, pewna, że nic jej nie może zarzucić. Oczy się ich spotkały i zatrzymały w sobie przez chwilę. Beauchêne się odwrócił i z czerwieńszemi policzkami rzekł do wszystkich:
— Gdy tylko dozorczyni wyjdzie, chociażby na chwilę, gadacie jak sroki. Radzę wam, byście się strzegły, bo kara was nie minie.
Moineaud stał milcząc, obojętny, jakby nie były jego córkami, te dwie robotnice, z których jedną ukarano, bo druga, na przekorę siostrze, nie przestrzegła jej o wejściu pryncypała. Przeszedłszy wzdłuż pracownię, trzej mężczyźni wyszli, pozostawiając po za sobą głuche milczenie wśród monotonnego warczenia małych toczydeł.
Załatwiwszy się z trudnościami, zaszłemi przy zestawieniu żniwiarki, wydawszy różne rozporządzenia, Beauchêae powrócił do swego prywatne-
Strona:PL Zola - Płodność.djvu/23
Ta strona została skorygowana.