nie była od tego, by sobie na wiele pozwalać, lecz mieć dzieci! nie! tego każda się strzegła.
— Niech się biją, kiedy mają na to ochotę! Pewnikiem, że Noryna coś w sobie lęże... bo zrobiła się brzuchata! tem gorzej dla niej, kiedy taka głupia...
Trzej mężczyżni wpadli pomiędzy spektatorki i przedostawszy się przez stado cisnących się robotnic, chcieli rozłączyć bijące się siostry. Lecz takie było ogólne rozciekawienie, że pomimo obecności Beauchêne’a, tłoczono się, krzyczano, nie widząc go i zapominając o jego władzy. By wziąć nad niemi przewagę, musiał wrzasnąć całą siłą swego basowego głosu:
— Do pioruna, cóż to takiego?.. Uciszcie się natychmiast, bo was wszystkie za drzwi wyrzucę!
Mateusz i Morange, rzuciwszy się na dwie siostry, usiłowali je rozłączyć a grzmiący głos Beauchêne’a i sroga groźba spowodowały nagłe i ogólne uspokojenie. Przerażone robotnice cofnęły się i zasiadały przed warsztatami, ukradkiem przypatrując się dalszej scenie. Noryna i Eufrazya stały teraz na nogach, lecz ubranie miały na sobie porozdzierane, włosy w nieładzie, twarze podrapane a wściekłość jeszcze je nie opuściła, patrzały nieprzytomnie, zaledwie że poznając obecnych.
Beanchêne z powagą pryncypała, którego władza jest nieograniczona, mówił do nich:
Strona:PL Zola - Płodność.djvu/230
Ta strona została skorygowana.