Strona:PL Zola - Płodność.djvu/252

Ta strona została skorygowana.

niający się na twarzy, która mu aż brzękła od gwałtownego napływu krwi w żyłach. Dusiło go coś w gardle i zaciskał pięści, jakby chcąc wszystko w nich zmiażdżyć. Udał wreszcie wybuch wzgardliwej wesołości i śmiał się, niby nie mogąc się powstrzymać, lecz w tem jego śmiechu czuć było fałszywą nutę.
— Ależ, mój kochany, jakże tego nie rozumiesz, że to jest najwidoczniejszy szantaż! Po co się wmięszałeś w taką brzydką historyą?.. Nie przypuszczałem byś był taki naiwny i by ci z taką łatwością można narzucić taką brzydką rolę! Więc matka a nawet małe siostrzyczki występują w tej komedyi?.. Całe scenario i prawdziwie komiczne! I niezawodnie powierzono ci misyę postawienia mi ultimatum?.. Powiniem uznać dziecko za moje, bo inaczej narażam się na niebezpieczeństwa! Wszak tak?.. Doprawdy, że to paradne!
Zaczął chodzić wielkimi krokami po biurze, parskając śmiechem, krzycząc a w gruncie był zaniepokojony, zły, że jemu, tak zwykłe przebiegłemu w podobnych kwestyach, wydarza się bardzo niemiły wypadek. Nagle zatrzymał się mówiąc:
— To wszystko nie ma sensu! Powiedz, ty na mojem miejscu, czyż byś się zgodził na przyznanie się do takiego ojcowstwa?.. Przecież ta dziewczyna sama mi wyznała, że w przeszłym roku zadawała się z posługaczem od szynkarza! A od-