— Za to ręczyć nie mogę... Ona nie jest zła, ale kobieta popchnięta do ostateczności jest zdolna na wszelkie szaleństwo... Lecz mówiąc ze mną, nie stawiała żadnych warnuków, nalegając tylko, że przecież nie może pozostać na bruku a nie ma się gdzie schronić, bo ojciec ją wypędził... Mojem zdaniem najlepiej byłoby umieścić ją natychmiast, zaraz jutro u jakiej akuszerki... Jest w ciąży od sześciu miesięcy, zatem mieszkałaby u niej przez cztery do pięciu miesięcy, coby ciebie kosztowało nie więcej niż pięćset franków. Podług mnie, jest to najgładszy sposób załatwienia całej sprawy...
Beauchêne zerwał się, podszedł do okna i po chwilowym namyśle, odwróciwszy się, rzekł:
— Mam niezłe serce... wszak o tem wiesz?.. a pięćset franków mniej, albo więcej, przecież mnie nie zuboży... Uniosłem się gniewem bo mnie oburzyła myśl, że chcą mnie wyzyskać... Ale jeżeli kwestya się przedstawia w postaci miłosiernego uczynku, to się nie uchylam... i owszem, zajmij się załatwieniem wszystkiego... Stawiam wszakże warunek: osobiście nie chcę się w to mieszać, nie chcę nawet wiedzieć, w jaki sposób rzecz przez ciebie będzie zrobiona... Wybierz akuszerkę, osadź u niej ową pannę a ja tylko rachunek zapłacę... i raz na zawsze niechaj będzie temu koniec...
Odetchnął swobodniej, uszczęśliwiony, że z taką
Strona:PL Zola - Płodność.djvu/257
Ta strona została skorygowana.