Strona:PL Zola - Płodność.djvu/268

Ta strona została skorygowana.

pobytu u pani Bourdieu. Mateusz, otaczający miłością swoją żonę a w razie ciąży, pielęgnujący ją z najtkliwszą starannością, był pełen współczucia względem nieszczęśliwych kobiet, zmuszonych ukrywać się ze swojem macierzyństwem. On czcił wtedy Maryannę i z nabożeństwem ją pielęgnował, podczas gdy one były narażone na katusze wstydu, ludzkiej pogardy, by wreszcie odbyć połóg w opuszczeniu, na łóżku szpitalnem. Serce miał wezbrane współczującą dobrocią na myśl, że macierzyństwo, podlegając takiej poniewierce, popycha tyle kobiet w moralną i materyalną nędzę, staje się przyczyną wielu zbrodni, z wykluczeniem poczucia ludzkiej solidarności. Bolał nad tem wszystkiem, jak nad profanacyą rzeczy najświętszych, najszanowniejszych. Wspomniał teraz o utarczce, jaką miał do przebycia z Beauchêne’m, gdy ten oburzył się, dowiedziawszy, że pięćset franków nie wystarczy na opłacenie kosztów pobytu i połogu Noriny. Wreszcie Beauchêne uległ i nawet zgodził się dawać dziesięć franków miesięcznie na osobiste drobne wydatki biednej dziewczyny. Mateusz niósł jej teraz pierwsze dziesięć franków.
Była godzina dziewiąta zrana, gdy zadzwonił do drzwi domu pani Bourdieu. Służąca, która poszła zawiadomić Norinę o jego wizycie, powróciła, mówiąc, że pani jeszcze leży w łóżku, lecz pan może tam pójść, albowiem nikogo innego niema w pokoju. Zaprowadziła go na trzecie