dzień i prawie całą noc, zatem byłaby i tak zgubiona, gdyby mąż nie był zmuszony zatrzymań się na jedną dobę w Marsylii. Miał przybyć do Paryża dopiero następnej nocy, zatem urodziwszy dziecko o godzinie piątej z rana, pani Karolina musiała przed wieczorem powrócić do siebie do domu i wymyślić chorobę, jako powód usprawiedliwiający, że musi leżeć w łóżku. Lecz jakże zbolałą musi ona być nietylko na ciele, powracając w tych warunkach do swojego opuszczonego paryzkiego mieszkania i ileż zużyje ona energii, by całą rzecz przed wszystkimi upozorować! Należało się jej, by miała chociażby parę dni wypoczynku po tak ciężkim połogu!
— Otwórzcie drzwi, bym mogła ją zobaczyć przechodzącą przez korytarz, prosiła Norina.
Wiktorya zadowoliła życzenie przyjaciółki. Już od chwili słychać było głośniejsze szmery w sąsiednim pokoju. Wreszcie ukazała się na korytarzu pani Karolina, prawie że niesiona przez dwie służące. Ładna jej twarz była jakby przysłonięta żałobą a pełne dobroci oczy i usta, wyrażały ból i najwyższe zaniepokojenie. Nawet wrodzona jej dystynkcya została pochłonięta nadmiarem cierpienia. Jednakże dostrzegłszy drzwi otwarte, chciała się zatrzymać, przywołała Rozynę i siląc się na uśmiech, szepnęła umierającym głosem:
— Chodź... chciałabym ciebie pocałować... Wiesz... jestem zupełnie wyczerpana z sił... nie-
Strona:PL Zola - Płodność.djvu/283
Ta strona została skorygowana.