Strona:PL Zola - Płodność.djvu/284

Ta strona została skorygowana.

wiem, czy podołam wszystko uskutecznić tak, jak pragnęłam... Żegnam cię, Rozyno... i was żegnam... bądźcie odemnie szczęśliwsze...
Uprowadzono ją i znikła.
— Ona jest matką dwóch dziewczynek — mówiła znów Wiktorya. — Chciała mieć syna i urodziła dziś chłopca, lecz dziecko umarło prawie, że zaraz... zapewne skutkiem ciągłego jej umartwienia podczas ciąży...
— Szczęśliwie się złożyło, że dziecko zaraz umarło, zawoła Norina.
— O tak! — potwierdziła Rozyna z niewinnie uśmiechniętą dziewiczą buzią. — Dzieci rodzące się w tych warunkach nikomu nie mogą być miłe!
Mateusz był wzburzony wszystkiem, co tutaj widział i słyszał. Zdawało mu się, że nigdy nie zapomni tego rozpaczliwego widma, jakiem była pani Karolina, niesiona przez korytarz. Współczuł tej nieznajomej męczennicy, podążającej do swego domu, pomimo rozdartego ciała, pomimo dopiero co odbytego tragicznego, tajemnego połogu. Ach, wszystkie one były ofiarami nieszczęśliwej doli! Amy, z za morza przybyła angielka, dla rzucenia swego ciężaru na obcą ziemię; Wiktorya nieświadoma niewolnica, bezbronnie poddająca się chwilowej zachciance swego pana i władcy, dziś ma dziecko z jednym, jutro będzie e miała z drugim i tak, aż do zatraty swych sił wdzięku młodości; Rozyna, dopuszczająca się