Strona:PL Zola - Płodność.djvu/286

Ta strona została skorygowana.

wyjednał dla niej u pani Bourdieu dodatkową filiżankę czarnej kawy po drugiem śniadaniu w południe. Kiedy dzięki jego dobroci ma dziesięć franków miesięcznie na swe osobiste wydatki, to jeżeli nie będzie można inaczej, gotowa z tych pieniędzy płacić za czarną kawę, bez której obejść się nie może. Zdecydowała się wstać z łóżka, więc poprosiła, by poczekał na nią na dole w salonie, ona zaś jak najśpieszniej się ubierze.
Zeszedłszy na dół, Mateusz przez omyłkę otworzył drzwi do stołowego pokoju. W pośrodku stał długi stół otoczony krzesłami a z sąsiedniej kuchni buchały swędy i wyziewy źle utrzymanego zlewu. Cofnął się i wszedł do poczekalnego salonu o meblach mahoniowych, krytych spłowiałym, podszarzałym rypsem. Dwie kobiety tam rozmawiające z sobą, powiadomiły go, że pani Bourdieu jest obecnie zajęta. Usiadł więc w fotelu, stojącym na boku i wyjąwszy z kieszeni dziennik, postanowił czytać, lecz rozmowa dwóch kobiet zaczęła go interesować, więc zaczął się przysłuchiwać. Jedna z nich musiała być pacyentką już mieszkającą u pani Bourdieu, ciąża jej zbliżała się do końca i była nią zmęczona, wyżółkła i zgnębiona. Domyślił się, że druga kobieta dopiero co przyszła a będąc w ciąży, pragnęła się umówić z akuszerką, by módz u niej zamieszkać zaraz od jutra. Wypytywała się więc, czy chore mają tutaj wszystkie wygody, jakie im