Strona:PL Zola - Płodność.djvu/300

Ta strona została skorygowana.

Lecz w sieni znalazł Morange’a, który najniespodziewaniej przyszedł ze swoją córką Reginą. Mateusz nie zwrócił uwagi na jego twarz, lecz nie mogąc ukryć swego zdziwienia z powodu tak porannych odwiedzin, rzekł:
— Jakto?... to ty?...
Zmienionym głosem, nieledwie dławiąc się, Morangę odrzekł:
— Tak, to ja... przyszedłem ciebie prosić o oddanie mi wielkiej przyjacielskiej usługi...
Usłyszawszy głosy dzieci bawiących się w salonie, zaprowadził tam uśmiechającą się Reginę, mówiąc do niej:
— Zostań z niemi i baw się w ich towarzytwie, dopóki po ciebie nie przyjdę... A teraz pocałuj mnie, córeczko...
Zamknąwszy drzwi salonu, do którego wpuścił Reginę, zwrócił się do Mateusza, który teraz dopiero ujrzał bladość jego zmienionej, przerażonej twarzy. Morange w obecności córki silił się na udawanie spokoju...
— Co tobie?... kochany przyjacielu?... co się tobie wydarzyło?...
Morange nie odrazu odpowiedział na to pytanie. Bełkotał coś niewyraźnie, wstrzymywał płacz duszący go za gardło.
— To się wydarzyło... że moja żona jest umierająca... Nie u nas... nie w domu... w obcem miejscu. Wszystko ci opowiem... Regina przypuszcza, że matka wyjechała i że muszę do niej