jechać... Błagam cię.. pozwól, by Regina u was pozostała, dopóki będzie trzeba... Lecz to nie wszystko... dorożka czeka przed domem... musisz ze mną pojechać... zaraz... zaraz...
Pomimo głębokiego współczucia, Mateusz był zmuszony odmówić:
— Nie mogę... a przynajmniej dzisiaj nie mogę... Moja żona jest w trakcie połogu...
Morange spojrzał na niego nieprzytomnie, jak by nowym ciosem rażony. Zaczął straszliwie drżeć a usta mu się wykrzywiły bolesną goryczą.
— Ach tak... Twoja żona była przy nadziei... dziś urodzi dziecko, tak... to zupełnie naturalną jest rzeczą... Rozumiem, że chcesz być przy niej... Ale to nie przeszkadza, że musisz teraz zaraz ze mną pojechać... liczę na ciebie, że mi nie odmówisz, bo jestem zbyt nieszczęśliwy... ach zbyt nieszczęśliwy... Ja nie mogę sam, bez ciebie tam pojechać... doprawdy nie mogę... nie mam na to siły... Potrzebuję mieć kogoś przy sobie... koniecznie potrzebuję... ach błagam ciebie! błagam... nie odmawiaj mi dłużej...
Tyle było przerażenia, prośby, rozpaczy w tych słowach wypowiadanych zdławionym głosem, że Mateusz czuł się poruszony do głębi serca. Litość nim zawładnęła na widok tego nieszczęsnego człowieka, o słabym, łagodnym charakterze, który wyczerpał już swoje siły i wolę, i był te-
Strona:PL Zola - Płodność.djvu/301
Ta strona została skorygowana.