by oddech upewniał mnie, że jeszcze jest przy życiu... Więc cóż chcesz, gdym pomyślał, że Regina musi być szalenie niespokojna, bo powiedziałem jej, że zaraz powrócę, odprowadziwszy matkę na dworzec kolei żelaznej... chciałem biedz, by dziecko uspokoić, lecz zakazano mi wracać. Akuszerka coś mówiła, że może stan chorej się polepszy i rano zastanę ją przytomną, więc już nie wiem jak się to stało, jak powróciłem do domu a pomyślałem o tobie, by tam wrócić, bo nie miałem odwagi iść sam na tę nieszczęsną ulicę... Ach mój Boże! mój Boże! w jakimże stanie znajdę moją Waleryę.
Przed chwilą niecierpliwił się, że dorożkarz jedzie pomału, że nie rusza się z miejsca a teraz drżał z przerażenia, że już dojeżdżają na ulicę du Rocher. Rzucał wzrokiem na wszystkie strony, w obawie, że zaraz się zatrzymają przed okropnym, występnym domem.
— Ach nie potępiaj mnie, mój drogi... Żebyś ty wiedział ile przecierpiałem i jak teraz cierpię...
Mateusz nie znajdując słów pocieszenia, wziął go za rękę i zatrzymał ją w dłoni. Ten dowód współczucia i przebaczenia, wzruszył do łez nieszczęśliwego męża Waleryi.
— Dziękuję ci, dziękuję.
Dorożka się zatrzymała i podczas gdy Mateusz mówił woźnicy, by czekał przed domem, Morange wpadł do ciemnego korytarza. Podążający
Strona:PL Zola - Płodność.djvu/306
Ta strona została skorygowana.