Strona:PL Zola - Płodność.djvu/308

Ta strona została skorygowana.

pionego papieru a całe umeblowanie stanowiła nędzna komoda z powyszczerbianym marmurowym blatem, jakieś rozwalające się półki i drewniane łóżko, upstrzone śladami pluskiew. I w tem ohydnem otoczeniu, na tej odrażającej pościeli, leżała Walerya już skostniała, zmarła przeszło od sześciu godzin. Jej prześliczna głowa spoczywała w zwojach czarnych włosów, które się rozpuściły, kaskadą spływając ku ziemi. A za życia wesoła, świeża, uprzejma jej twarz, miała teraz wyraz poważny, rozpaczliwy, jakby umarła w chwili głębokiego żalu za wszystkiem co opuszcza. Kołdra się z niej trochę osunęła, ukazując ramiona i część biustu, tego nieco już za pełnego biustu, lecz jeszcze pięknego i wzniecającego dumę w jej mężu, gdy ją wprowadzał na bal w wyciętej sukni. Jedna z jej rąk, niezmiernie blada i jakby wydłużona zbliżającą się nicością, leżała na kołdrze na skraju łóżka Umarła i była sama, opuszczona przez wszystkich, nawet świecy nie zapalono u jej wezgłowia.
Morange osłupiał i patrzał. Była jakby uśpiona z oczyma na zawsze zamkniętemu Lecz on nie wpadł w pomyłkę, widział, że już nie oddycha, widział, że ma usta zwarte i zupełnie białe. Kał tego pokoju, obojętna okropność opuszczenia tej zmarłej, która jakby zamordowana wśród pustkowia i pozostawiona na miejscu przez zbrodniarzy, leżała martwa w kałuży krwi własnej, wszystko to ugodziło go w samo serce, wywołu-