Strona:PL Zola - Płodność.djvu/323

Ta strona została skorygowana.

czyć... Pan już odchodzi, więc żegnam pana i polecam się panu z prośbą dochowania mi tajemnicy...
Przed wyjściem z tego domu, z którego coraz mu było pilniej uciec i zapomnieć, Mateusz chciał zobaczyć Morange’a i popróbować, czy nie zdoła go ztąd wyrwać i z sobą uprowadzić. Zastał go siedzącego przy zmarłej żonie. Był bezwładnie pogrążony w swej boleści, bez śladu łez na zmienionej twarzy. Na propozycyę Mateusza odpowiedział cichotko, jakby w obawie, by nie przebudzić tej, która zasnęła na zawsze:
— Nie, mój drogi, nie... przestań nalegać... bo próżnem byłoby wszystko, co mógłbyś powiedzieć... Wiem o całej doniosłości zbrodni, jaką popełniłem i nigdy sobie tego nie daruję... Bo jeżeli jest ona tutaj i taką, jak ją widzisz, to dlatego, że na to zezwoliłem... A jednak ubóstwiałem ją... pragnąłem jej szczęścia, lecz właśnie ztąd pochodziła moja słabość, że za bardzo ją kochałem. Ale to winy mojej nie zmniejsza...byłem mężczyzną, więc powinienem był umieć oprzeć się jej szaleństwu i wytłómaczyć całą tego niedorzeczność, by zrozumiała, że popełniając zbrodnię poniesiemy za to jakąś równomierną karę... Ach ona! ona temu niewinna, ją rozumiem i usprawiedliwiam.. Ale ja, ja jestem nędznikiem i brzydzę się samym sobą...
Był roztkliwiony i w napięcia uczucia do-