Strona:PL Zola - Płodność.djvu/328

Ta strona została skorygowana.

Uspokajała się i odnajdując uśmiech, rzekła:
— Bo nie pamiętasz, ale za ostatniej słabości myślałam, że mój biedny brzuch rozleci się i nigdy się nie zrośnie. Bez cierpienia niema i radości. Ale nie trwóż się, nie rozpaczaj nademną, wiesz, że godzę się z koniecznością a życie z tobą uważam za najwyższe szczęście. Zostań tak przy mnie, ale do mnie już nie mów... bo wszelkie wzruszenie wywołuje silniejsze ataki...
Więc klęcząc, przyłożył twarz do jej ręki leżącej na kołdrze i przytulając się do tej cząstki jej ciała, pragnął odjąć jej cierpienie a przynajmniej cierpieć z nią razem. Nagle przypomniał sobie, że dopiero co widział Morange’a tak samo jak on teraz klęczącego przy łóżku Waleryi, by z pieszczotliwością przyłożyć rozgorączkowaną twarz do martwej, lodowatej jej ręki. Życie i śmierć ten sam giest wywołało! Lecz pałające policzki nieszczęśliwego Morange’a nie mogły ocieplić marmurowej ręki zmarłej Waleryi, podczas gdy on czuł, iż ta jego pieszczota dodaje otuchy Maryannie, przynosi jej nieco ulgi, jest łącznością w cierpieniu, którego cząstka przechodziła na niego. Cierpiał wraz z nią, słyszał nadbiegające fale bólów wstrząsających jej ciałem, był teraz jej pocieszeniem w dziele wspólnego życia, w godzinie trwogi, która jest jakby opłatą za doznawane radości. Tej wspólności dzieła czyż on nie zapragnął owego wieczoru, gdy ulegając miłosnej żądzy, złączył się z nią płomieniem za-