— Mówię ci, że nie potrzebuję Zoę wołać, by jego wykąpać — mówił Mateusz. — Leż spokojnie w łóżku, tobie wypoczynek jest jeszcze konieczny...
— Jednakże trzeba, aby Zoe przynioła wanienkę i gorącą wodę, odpowiedziała Maryanna.
Śmiała się zabawiona sprzeczką, wreszcie i on się roześmiał.
Od dwóch dni mieszkali na wsi, w tym samym starym pawilonie, który już w przeszłym roku wynajęli od państwa Séguin, na skraju lasów pod Janville. Tak im było pilno odnaleść się wśród pól, że pomimo protestów doktora Boutan, Maryanna przeprowadziła się na wieś w dwa tygodnie po odbytym połogu. Lecz wiosna tegoroczna była niezwykle wczesna i chociaż dopiero był miesiąc marzec, słońce przyświecało ciepłemi, ożywczemi promieniami a Maryanna prawie że nie czuła zmęczenia po odbytej drodze z Paryża. Dzisiaj była niedziela, Mateusz nie potrzebował iść do biura, cieszył się, że dzień spędzi przy niej i wymagał, by pozostała w łóżku do południa, obie-
Strona:PL Zola - Płodność.djvu/351
Ta strona została skorygowana.
I.