miłości... Mateuszu, wszak mąż rozsądny, dbający o zdrowie matki i dziecka, musi się wyrzec swojej żony przez tak długi przeciąg czasu?...
Mateusz śmiejąc się, odpowiedział:
— Jest w tem trochę przesady... Ale jest i trochę prawdy... Najlepiej wszakże byłoby tak postępować jak powiedziałeś...
— Słyszysz, Klaro! musiałbym się ciebie wyrzec na całe dwa lata! No powiedz!... czyż ty naprawdę sobie tego życzysz?.. A jeżeli taka powściągliwość byłaby po nad moją możność i gdybym zaczął się umizgać do innych kobiet?...
Maryanna i Klara rumieniły się, lecz śmiejąc się, brały udział w tej drażliwej rozmowie. Czyż nie wzbudzają w swych mężach dość przywiązania, by cierpliwie czekali, nie myśląc o zawiązywaniu miłostek po za domem?... Niewierność w takich okolicznościach byłaby czemś niegodziwem i bardzo wstrętnem.
— O, ja się nie lękam, by mój Robert mógł mi być niewierny, zawołała z przekonaniem ładna pani Angelin. On jest na to zbyt we mnie rozkochany i nie wie nawet, czy są jakie inne kobiet? na świecie...
Jednakże przeczucie możliwej zazdrości już ją zachwiało w chwilowej ochocie dziecka. Nie śmiała tego powiedzieć głośno i uważnie przypatrywała się Maryannie, pragnąc się przekonać, czy ciąża i połóg nie odbierają urody, czy nie psują kształtów ciała, bo gdyby zbrzydła, to mo-
Strona:PL Zola - Płodność.djvu/361
Ta strona została skorygowana.