wu, usprawiedliwiając ją przed sobą samym. Była to ładna dziewczyna, pragnąca użyć swej młodości na miejskim bruku.
— Nikt nie będzie ciebie zmuszać, moja droga, byś karmiła dziecko — rzekła pani Bourdieu — raz jeszcze usiłując zmiękczyć jej serce. Ale to nieładnie z twojej strony, że chcesz je zupełnie porzucić... Dlaczego nie miałabyś je powierzyć pani Couteau, która umieści je na wsi a ty je odbierzesz, gdy znajdziesz zarobek... Odesłanie dziecka na wieś nie jest rzeczą kosztowną, wreszcie ojciec może się zgodzi opłacać utrzymanie syna...
Norina wybuchnęła gniewnie:
— On! on miałby płacić! Pani tak mówi, bo pani go nie zna! Więcej niż pewno, że mógłby to zrobić bez krzywdy dla własnej kieszeni, bo jest bogaty i posiada miliony! Ale ten człowiek niczego tak nie pragnie, jak zagłady, zniknięcia tego dziecka, gdyby był śmiał, to byłby mi doradził, bym je własnemi rękami zabiła... Proszę się zapytać tego pana, czy ja kłamię, tak mówiąc!... Widzi pani, że ten pan milczy, bo nie może mi zaprzeczyć!,.. Więc jabym musiała płacić koszta utrzymania dziecka a czem? kiedy nie posiadam ani grosza i kiedy jutro sama będę na bruku bez zarobku, bez kawałka chleba!... Nie, nie chcę i nie mogę, nie mogę...
Zdenerwowana, zrozpaczona, zaczęła szlochać, mówiąc przerywanemi zdaniami:
Strona:PL Zola - Płodność.djvu/394
Ta strona została skorygowana.