Strona:PL Zola - Płodność.djvu/398

Ta strona została skorygowana.

Cokolwiekby z niem zrobiono w domu podrzutków, zawsze mu z tem będzie lepiej, aniżeli w ręku la Couteau... Przynajmniej w ten sposób jest szansa, że wyżyje... Dlatego też i ja uparłam się jak ty, by moje dziecko zaraz tam zaniesiono... Wiesz, że jestem z tamtych stron, urodziłam się i wychowałam w Berville o sześć kilometrów od Rougemont, więc dobrze wiem, kto jest la Couteau, nasłuchałam się opowiadań o niej! oj tak, nasłuchałam... Znam całą jej ładną historyę... Postarała się mieć dziecko, bo się jej zachciało być mamką a przekonawszy się, że nie dość szybko się wzbogaci sprzedając pokarm własnych piersi, zaczęła frymarczyć cudzem mlekiem... A trzeba być wierutną łotrzyca, żeby takie rzemiosło uprawiać, ale la Couteau nie ma serca ani sumienia. Po niedługim czasie znalazła sobie męża, tęgiego brutala, którego zdołała zawojować i zrobić godnym siebie pomocnikiem... Gdy potrzeba, gdy nawał roboty przynagli, potrafi on ją zastąpić i za nią zwozi mamki do Paryża a z powrotem zabiera transport biednych niemowlątek... Ta para ludzi więcej ma na sumieniu zbrodni, aniżeli ci wszyscy, których kaci ścinają za wykryte przestępstwa... Nasz wójt z Berville, bardzo porządny człowiek, bogaty burżuaz, wypoczywający na starość w rodzinnych stronach, głośno powiada, że Rougemont jest gniazdem zbrodni i że Rougemont jest hańbą dla całego departamentu.