Strona:PL Zola - Płodność.djvu/408

Ta strona została skorygowana.

Mateusz nie mógł się powstrzymać, by na nią nie spojrzeć, zaciekawiony, jaką miała minę, głosząc tak bezczelnie swoją pochwałę, która była jakby wprost odpowiedzią na opowiadanie Wiktoryi. Czyżby ta przebiegła chłopka odgadywała, że dopieroco mógł słyszeć oskarżenie całej jej działalności?... Badawczy wzrok Mateusza silnie ją zaniepokoił, pomyślała, że kłamstwa swe wypowiedziała bez należnego zapała i przekonania, że się może zdradziła jakiem nieoględnem słowem. Więc stała się słodszą i zaczęła wychwalać Rougemont jako raj prawdziwy, gdzie wszystkie te ukochane paryzkie dzieciątka są pieszczone i żyją w wygodach, jak małe książątka. Lecz znów zamilkła, widząc, że ten pan chyba jej niedowierza i dlatego nie odzywa się do niej ani jednem słowem. Osądziła, że napróżnoby się starała o podbicie jego przekonań. Dorożka toczyła się i toczyła hałasując po bruku, mijając ulice jedne za drugiemi. Już przejechano przez most na Sekwanie i dojeżdżano do luksemburskiego ogrodu. Wtedy la Couteau znów się odezwała:
— Tem lepiej, jeżeli ta pani sobie wyobraża, iż jej dziecku będzie dogodniej w domu podrzutków... Nie chcę, aby pan przypuszczał, że napadam na administracyę, ale każdy przyzna, że możnaby jej wiele przyganić... Przecież w Rougemont mamy sporo dzieci powierzanych nam przez administracyę, zatem wiem, że śmiertelność