Strona:PL Zola - Płodność.djvu/409

Ta strona została skorygowana.

pomiędzy niemi wcale nie jest mniejsza, umierają równie często jak tamte, dane nam wprost przez rodziców... No, ale każdemu należy pozostawić swobodę rozporządzania się według upodobania... Ale chciałabym, aby pan chociaż w części wiedział, jakich to nadużyć dopuszczają się w domu podrzutków!...
Dorożka zatrzymała się. Już dojechano na ulicę Denfert Rochereau podług wskazanego adresu. W szarym, wysokim i długim murze administracyjnych gmachów, były niewielkie drzwi, do których la Couteau doszedłszy z dzieckiem, weszła jak do domu dobrze sobie znajomego. Mateusz wszedł za nią, lecz nie chciał jej towarzyszyć do biura, w którem urzędniczka zapisywała odbiór dzieci, lękał się pytań, jakby był wspólnikiem spełnianej zbrodni. La Couteau upewniała go, że nikt o nic pytać go nie będzie, że oddanie dziecka jest otoczone poszanowaniem tajemnicy rodziców, wolał pozostać w przedpokoju, poprzedzielanem z boku na zamknięte przegrody, w których przybywające osoby wyczekiwały swojej kolei zdania przyniesionego dziecka. Mateusz popatrzył za la Couteau znikającą po za drzwiami z dzieckiem, które zachowywało się teraz spokojnie i oczy miało szeroko otwarte.
Czekał na nią nie więcej niż dwadzieścia minut, lecz czas niewymownie mu się dłużył. Grobowa cisza ponowała w tym ponurym przedpo-