odmienię, a przecież zawsze można mieć dziecko, gdy się ma na to ochotę!
— Nie zawsze, nie zawsze! — odpowiedział Boutan, wychodząc.
Ostatnie jego słowa padły ostro, stanowczo, jakby rąbał siekierą.
Konstancya trzymała czas jakiś syna na kolanach, a potem postawiwszy go na nogi rzekła, by poszedł się bawić.
W kilka minut po wybiciu godziny dwunastej, Mateusz spiesznie powracał z zakładu do swojego biura, by zabrać Morange’a, jak to było pomiędzy nimi umówione. Dla skrócenia drogi przeszedł przez pracownię kobiet. Sala była pusta, wszystkie już wyszły na południowe śniadanie, wtem ujrzał tak niespodziewaną scenę, że osłupiał na razie. Norina nie poszła z koleżankami i pochwycona ramionami Beauchêne’a zawisła w jego objęciach z głową w tył odrzuconą, z omdlewającemi oczyma, nie broniąc się od pocałunków, oddając mu swoje usta. On, jak zgłodniały samiec przyciskał ją namiętnie całem ciałem, goniąc za rozkoszą niedostępną na łonie żony. Szepnęli coś do siebie, zapewne umawiając się o schadzkę. Z przerażeniem spostrzegli Mateusza, który szybko znikł, uciekając niezadowolony, że pomimo woli stał się świadkiem tego sekretu.