Pewnego czwartku w południe, Mateusz był na śniadaniu u doktora Boutan, w jego mieszkaniu na pierwszem piętrze, gdzie mieszkał przeszło od lat dziesięciu, przy ulicy de l’Université, z tyłu za pałacem Bourbon. Dziwnym zbiegiem okoliczności, ten gorliwy apostoł licznej familii, płodności, pozostał kawalerem; w rozmowie ze znajomymi objaśniał to z prostodusznym uśmiechem, że tym sposobem był swobodniejszy dla spełniania swej akuszeryjnej działalności przy połogach żon cudzych. Mając bardzo liczną klientelę, doktór Boutan miał czas zajęty i wypoczywał jedynie w godzinie śniadaniowej; gdy więc kto z przyjaciół pragnął z nim pomówić, doktór zapraszał go do siebie na śniadanie, przestegając, że będą tylko jajka, kotlet i filiżanka czarnej kawy a wszystko połknięte pośpiesznie, pomiędzy jedną a drugą wizytą u chorych.
Mateusz chciał go zapytać o radę w kwestyi bardzo ważnej. Po nowych dwóch tygodniach namysłu i marzeń o popróbowaniu rolnictwa, wy-
Strona:PL Zola - Płodność.djvu/421
Ta strona została skorygowana.
III.