jeżeli ta przedstawiała się jako mogąca mieć chociażby pozorne szanse powodzenia. Wchodziły gęsiego, jedna za drugą i także samo wychodziły, ciężko stąpając po podłodze, zmęczone i oszołomione. Z tych dwunastu, doktór odstawił na bok trzy, pobieżnie badając wszystkie po kolei. Z tych trzech zatrzymał jedną, chcąc ją poddać ściślejszemu zbadaniu.
— Podziwiam bystrość spostrzegawczą pana doktora — ośmieliła się zauważyć pani Broquette ze schlebiającym uśmiechem. Nie często mi się zdarza mieć takie perły, jak te trzy wybrane przez pana doktora... A ta, na którą wybór pana doktora padł ostatecznie, dopiero co przybyła... inaczej jużby jej tutaj nie było. A mogę za nią ręczyć przed panem doktorem jak za samą siebie, bo już raz była przezemnie umieszczoną.
Była to kobieta mogąca mieć lat dwadzieścia sześć, średniego wzrostu, brunetka, dość tęga, o pospolitym, szorstkim wyglądzie, lecz ponieważ była już w służbie, więc umiała się zachować dość przyzwoicie.
— A więc to dziecko nie jest twojem pierworodnem?...
— Nie, proszę pana, to moje trzecie.
— Czy jesteś zamężną?..
— Nie, proszę pana.
Doktor był zadowolony, bo jakkolwiek było to zachętą do płochości obyczajów, lecz dziewczyny-matki są wogóle przekładane nad zamężne, są bo-
Strona:PL Zola - Płodność.djvu/442
Ta strona została skorygowana.