Dla okazania względów uszanowania wiedzy doktora, pani Broquette zachowywała się milcząco, prostując się w jedwabnej sukni, przybierając pozy dobrze wychowanej damy, co stanowiło cenną rękojmię moralności, imponującej burżuazyjnej klienteli kantora. Zwróciła się teraz w stronę córki, mówiąc:
— Idź, proszę i zobacz, czy pani Couteau jeszcze nie wyszła.
Ale Herminia powiodła sennemi, wybladłemi oczyma bez zamiaru porzucenia aksamitnego fotelu, więc matka osądziła, że sama powinna spełnić wydany rozkaz. Powróciła z la Couteau, która już była prawie za bramą, wraz z dwiema ładnemi mamkami, czekającemi teraz na nią w sieni przed biurem.
Doktór załatwiał kwestyę pieniężną. Osiemdziesiąt franków miesięcznej pensyi wyznaczył mamce, czterdzieści pięć franków miał otrzymać kantor stręczeń, w co było wliczone mieszkanie i jedzenie kilkodniowego pobytu. Pozostawało jeszcze zapewnić powrót dziecka na wieś, zatem trzydzieści franków i napiwek dla kobiety, która się niem zajmie podczas podróży.
— Odjeżdżam dziś wieczorem — odezwała się la Couteau — zatem mogę zabrać malca. Więc ona się zgodziła do tych państwa przy alei d’Autin? Dobre miejsce, tam służy za pannę garderobiannę jedna z moich przyjaciółek... Marya
Strona:PL Zola - Płodność.djvu/445
Ta strona została skorygowana.