czynające się życia, by je bezkarnie uśmiercić i tuczyć się zgnilizną.
Gdy wreszcie doktór Boutan i Mateusz wyszli z biura odprowadzeni ukłonami właścicielki kantoru, zastali w sieni la Couteau, coś tajemniczo naradzającą się z panem Broquette. Czekała tu na niego, by ukończył kłócić się z rzeźnikiem. Z zasady bowiem grubiańsko traktował wszystkich dostawców, żywiąc mamki najgorszemi ochłapami mięsa, nadgniłemi wiktuałami, które skupował za bezcen. Tąż samą taktykę uprawiał z praczkami, oddając im do spłukania sztuki nieodzownie potrzebnej bielizny, wszystko zaś czego się nie widziało, pozostawiając, by gniło na grzbietach. Obecnie żwawo coś dowodził la Couteau, rzucając wzrokiem znawcy w stronę dwóch ładnych dziewczyn, które dalej śmiały się i bawiły z sobą. Niezawodnie miał dla nich na myśli dobre miejsca, gdzie z łatwością zostaną umieszczone za jego pośrednictwem.
— Ludzie ci uprawiają wszystkie rzemiosła! — rzekł doktór, wsiadając do powozu, Gdy zajechali przed bramę pałacyku państwa Beauchêne, wzruszył ich widok Morange’a, którego teraz codziennie odprowadzała do biura córka. Tak on jak i Regina, byli oboje ubrani w grubą żałobę. Zaraz nazajutrz po pogrzebie Waleryi, Morange powrócił do swego codziennego zajęcia biurowego a był tak przybity, zgnębiony i małomówny, że pozornie można to było
Strona:PL Zola - Płodność.djvu/447
Ta strona została skorygowana.